HESJA - MARBURG
Z nami
dzieje się jak z trawą,
która rośnie w rzece.
Gdy przypływ wzbiera,
wtedy głęboko się pochyla
i woda płynie nad nią,
nie łamiąc jej.
Ale gdy fale się cofają,
podnosi się znów
i rozkwita jej siła
radośnie i pięknie.
Elżbieta z Tyrungii
Zaczyna się
nowe życie Elżbiety. Syn Herman ma dopiero 5 lat, jest za mały, by objąć
władzę po ojcu. Bracia Ludwika, Henryk Raspe i
Konrad, odsuwają od zarządu księstwem szwagierkę, bojąc się, że
"roztrwoni" majątek na biednych. Ponadto Henryk wymaga od młodej
wdowy, by włączyła się w normalne dworskie życie i zachowywała zgodnie z
dworskimi zwyczajami. Ponieważ Elżbieta w Wartburgu nie może już żyć, jak nakazuje
jej sumienie, jesienią dobrowolnie opuszcza zamek książęcy i schodzi do
Eisenach szukać schronienia. Cios losu? Czyż nie pragnęła od dawna naśladować
ubogiego i pokornego Zbawiciela? Czyż jej serce nie tęskniło za całkowitym
ubóstwem? Franciszek, który rok temu odszedł do wiecznej ojczyzny,
powiedziałby o sytuacji Elżbiety: to jest p r
a w d z i w a radość!" Ależ tak, trzeba Bogu podziękować. Kieruje swoje
kroki do kościoła franciszkanów i poleca braciom odśpiewać dziękczynne Te Deum laudamus. Potem schroni
się na noc w pustej oborze po bydłu. Zimę z 1227 na 1228 rok przepędzi w
ciężkich warunkach u ubogich poddanych w Eisenach.
W Wielki Piątek, 24 marca 1228 roku we franciszkańskim kościele w Eisenach,
Elżbieta kładąc obie ręce na obnażonym ołtarzu, ślubuje jeszcze raz
posłuszeństwo Konradowi z Marburga, zrzekając się wszelkich światowych
powiązań i światowego luksusu. Chce również zrzec się wszelkiej własności,
lecz Konrad jej na to nie pozwala; poleca jej, by swoje dobra obróciła na
pomoc potrzebującym. Tymczasem wiadomość o trudnym położeniu Elżbiety dociera
do jej rodziny ze strony nieżyjącej matki, Gertrudy von Andechs.
Najmłodsza siostra matki, Mechtylda, opatka benedyktynek w Kitzingen,
zabiera Elżbietę na wiosnę najpierw do swego klasztoru a następnie odwozi do
brata Ekberta, biskupa Bambergu. Ekbert, widząc młodą, inteligentną i pełną wdzięku wdowę
królewskiego pochodzenia, usiłuje doprowadzić do jej małżeństwa z cesarzem
Fryderykiem II. Ten plan małżeństwa z wyrachowania, który zupełnie nie uwzględniał
rażącej różnicy charakterów przyszłych małżonków, został przez Elżbietę
odrzucony z oburzeniem. Ślubowała przecież dwa lata temu swój stan wdowi
konsekrować Bogu. Gdy Elżbieta stanowczo odmawia, biskup Ekbert
umieszcza ją w swojej posiadłości w Pottenstein.
*
Konrad z
Marburga, kaznodzieja wypraw krzyżowych i kierownik duchowy księżnej,
otrzymuje od nowego następcy św. Piotra, papieża Grzegorza IX, nowe zadanie.
Papież powierza mu urząd inkwizytora na całe Niemcy i nadaje specjalne
uprawnienia dla zwalczania grup innowierczych, odłączonych od Kościoła.
Konrad podlega teraz samemu papieżowi, jest wyłączony spod władzy biskupiej.
Papież Grzegorz IX, wcześniej kardynał Hugolin -
protektor zakonu franciszkańskiego i wielki przyjaciel Franciszka z Asyżu,
udziela też Konradowi z Marburga pisemnego pełnomocnictwa do załatwiania
spraw majątkowych Elżbiety, młodej wdowy po krzyżowcu, o której wcześniejszej
działalności charytatywnej wiele już słyszał. Nadaje Konradowi tytuł
"Defensor" i ustanawia kuratorem Elżbiety.
Tymczasem rycerze wracający z Ziemi Świętej przywożą w maju do Turyngii
ekshumowane szczątki księcia Ludwika. Elżbieta modli się przy nich: "Ty
wiesz, Wszechmocny, że nikogo na ziemi tak nie kochałam jak mego męża.
Ponieważ jednak było wolą Twoją, by rozstał się z życiem - nie skarżę się.
Jestem raczej zadowolona z Twojego zrządzenia tak, że gdyby moja modlitwa
mogła przywrócić mu życie, nie uczyniłabym tego. O jedno tylko Cię proszę:
daj mu wieczne odpoczywanie, a mnie łaskę, bym do końca życia pozostała
wierna Twoim świętym przykazaniom." Zgodnie z wolą Ludwika, zostaje on
pochowany w siedzibie rodu w Reinhardsbrunn.
Konrad z Marburga, korzystając z dobrych relacji z landgrafami turyńskimi i z
pomocą rycerzy - wiernych przyjaciół Ludwika, doprowadza do porozumienia z
Henrykiem Raspe w sprawie wdowich posiadłości
Elżbiety. Jej syn Herman, po osiągnięciu odpowiedniego wieku, zostanie władcą
Turyngii po ojcu. Elżbieta rezygnuje z zarządzania; otrzymuje rentę wdowią w
wysokości dwóch tysięcy marek i możliwość korzystania z dóbr w Marburgu jako
wdowi posag. Pojednana ze szwagrami księżna przyjeżdża na krótko do
Wartburga. Nie może pozostać dłużej - musi zmierzać dalej ścieżką jej
wyznaczoną; zostawić wysokie miejsce, by żyć między najbiedniejszymi jako jedna
z nich, by należeć wyłącznie do Pana i służyć Mu w Jego cierpiących
członkach. Latem wyjeżdża do Marburga, zatrzymując się w chłopskiej chacie.
Elżbieta zabiera ze sobą roczną córkę, Gertrudę; niedługo odda ją na
wychowanie do klasztoru Premonstratensek w Altenbergu. Sześcioletni Herman i czteroletnia Zofia mają
zapewnione wychowanie na zamku turyńskich landgrafów w Creuzburg,
gdzie kiedyś urodził się Ludwik, a potem jego syn Herman.
U bram Marburga buduje Elżbieta z wdowich dochodów szpital. Następnie pisze
prośbę do papieża o pozwolenie na budowę kaplicy szpitalnej pod wezwaniem św.
Franciszka z Asyżu, którego w tym roku uroczyście ogłosił świętym. Wiernej
naśladowczyni Biedaczyny z Asyżu papież Grzegorz IX odpowiada osobiście. Pod
koniec 1228 roku budowa szpitala w Marburgu jest ukończona. Elżbieta
wprowadza się do szpitala i rozpoczyna swoją służbę. Obleka się w szarą
suknię III zakonu franciszkańskiego, a z nią razem przyjmują ten sam sposób
życia dwie od dziecka posługujące jej kobiety, Guda
i Izentruda. Teraz dopiero wewnętrzna postawa
Elżbiety łączy się z zewnętrzną, tworząc jednolitą całość. Przedtem jej droga
z zamku Wartburg do ludzi ubogich i pokrzywdzonych losem z konieczności
musiała prowadzić z powrotem do zamku, do bogatego świata feudałów. Obecnie
przebywa na stałe w szpitalu św. Franciszka. Tam znalazła ona swoje miejsce,
jak Pan, o którym czytamy, że "ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać
sługi" (Flp 2, 7). Pełna ofiary troszczy się o
trędowatych, głodnych, bezdomne dzieci i potrzebujących. Posługuje ludziom
budzącym wstręt zawsze z uśmiechem na ustach, pełna pogody ducha i ufności w
Bożą Opatrzność. Posługuje jako siostra miłosierdzia, spełniając wszystkie
prace pielęgniarki. Ze skarbca swej miłości czerpie tysiące środków, by cierpiących
pocieszyć, rozweselić i podnieść na duchu. Wszystko w jej życiu przypomina
Ewangelię i daje świadectwo prawdzie. Elżbieta czyni dobro, wielbi Ojca,
świadczy o Chrystusie radością serca i oblicza, jest współczująca, gotowa do
pomocy. Prace domowe nie przychodzą jej łatwo i chociaż uważa za piękną rzecz
"móc kąpać Zbawiciela", jak się wyraża, to jednak nie jest to dla
niej prosta sprawa. Z drugiej strony potrafi z rozwagą i energią zabiegać o
dobro dla ubogich, lekkomyślnym energicznie przemawia do sumienia. Jest tutaj
połączenie macierzyńskiej troski z głębokim zjednoczeniem z Bogiem, co
działalności jej nadaje charakter profetyczny.
Elżbieta nie może jednak iść za wszystkimi impulsami serca w tej służbie.
Ogranicza ją posłuszeństwo kierownikowi duchowemu. Pewnego dnia, bez wiedzy
Konrada, z wielką radością rozdaje potrzebującym jedną czwartą całej renty
wdowiej. Otrzymuje wtedy naganę i ograniczenie jałmużny a w końcu jej zakaz,
by móc zabezpieczyć szpital w potrzebne środki; Konrad sam porządkuje zarządzanie
szpitalem, ostrzega Elżbietę, że będzie ją karał chłostą przy każdym
nieposłuszeństwie. Elżbieta znajduje swoje wypełnienie w cierpieniu i
przyjmuje kary bez sprzeciwu, z radosną cierpliwością. Potrafi śmiać się
przez łzy. Ona chce się spalić i nie oszczędzać dla biednych tu, teraz i
natychmiast. Próbuje w sposób wzruszający pracować ponad siły, tak jak prości
ludzie we wszystkich pracach: polowych, domowych, przy warsztatach. Często
zdarza się jej to niefachowo, czym się nie przejmuje; śmieje się z tego,
wiele zajęć traktuje jak zabawę. Jest bezgraniczna w swoich dążeniach, by
osiągnąć świętość dla siebie i bliźnich. Często zdumiewa swoim niepohamowanym
działaniem. Niedługo trzeba będzie czekać, by jej organizm nie nadążył i
wyczerpał się.
Konrad z Marburga od początku kierownictwa duchowego dał Elżbiecie normy,
według których ma żyć:
- Znoś cierpliwie pogardę, ćwicz się w dobrowolnym ubóstwie.
- Bądź pokornego serca.
- Gardź ludzką pociechą i rozkoszami ciała.
- Bądź miłosierna wobec bliźnich.
- Miej stale Boga w sercu i w myślach.
- Dziękuj Bogu, że przez śmierć swego Syna wybawił cię od śmierci wiecznej.
- Ponieważ Chrystus tak wiele dla ciebie wycierpiał i ty cierpliwie znoś swój
krzyż.
- Twemu Bogu poświęć całkowicie duszę i ciało.
- Często przypominaj sobie, że jesteś dziełem rąk Bożych i staraj się, byś z
Nim na wieki zjednoczyć się mogła.
- Co chcesz, aby ludzie tobie czynili, ty czyń im także.
- Wciąż myśl o tym, że wszyscy umierają, młodzi i starzy; dlatego
wciąż staraj się o życie wieczne.
- Żałuj za swoje grzechy i błagaj Boga, by ci je przebaczył.
Konrad wykorzystuje teraz swoją funkcję ojca duchownego w maksymalnie surowy
sposób względem Elżbiety. Chce, by jej radość, jaką nieustannie promieniuje,
opierała się wyłącznie na Bogu. Odbiera jej ostatnie wsparcie doczesne na jej
trudnej drodze, jakim jest życzliwa pomoc oddanych jej od dziecka i
dzielących teraz z nią życie Gudy i Izentrudy. Zabiera jej obie, a na ich miejsce daje dwie
kobiety o trudnych charakterach, które śledzą ją, donoszą Konradowi, a potem
razem z nim chłoszczą i poniewierają nią. Elżbieta musi wykonywać prace
najcięższe i najbardziej brudne. Pewnego dnia współczucie dla dotkniętych
chorobą ludzi bierze w niej górę nad posłuszeństwem. Przygarnia u siebie
trędowatą dziewczynkę, czego Konrad jej zabronił w obawie o zarażenie.
Chłostę przyjmuje dobrowolnie, jak dobrowolnie przyjął mękę Zbawiciel. Kiedy
na jej ciele pojawiają się krwawe pręgi, odczuwa taką bliskość Boga, jaką my
cieszyć się będziemy dopiero w życiu przyszłym. Dopiero
wtedy, gdy dostrzega się mistyczną więź Elżbiety z Bogiem, można przybliżyć
się do właściwego centrum jej życia. Ona "rządziła" za
pośrednictwem modlitwy ukrytej, a jednak skutecznej; modlitwa stanowiła
misterium jej życia. Modlitwa jest jednym z najmocniejszych motywów historii,
chociaż wymyka się historycznemu udokumentowaniu. Dla Elżbiety modlitwa była
czymś więcej aniżeli czyn; i kto nie zrozumie sensu tej wypowiedzi, ten nie
potrafi ujrzeć z bliska największej kobiecej postaci niemieckiego średniowiecza.
Życie modlitewne Elżbiety nie polegało na wielości słów, lecz wypływało z
całkiem innych głębin. W czasie modlitwy twarz jej zalewały łzy, a od całej
postaci promieniował blask; porwana żarem medytacji wpadała w zachwyt. Dla
Elżbiety modlitwa była rozmową z Bogiem, w czasie której
Bóg mówił do niej w głębi jej serca. Elżbietę można zrozumieć tylko wtedy,
kiedy dostrzega się wzajemną współzależność pomiędzy jej ascezą i mistyką. Z
modlitwy czerpała siły do praktykowania ascezy, a z zażyłości z Bogiem rodziła
się konieczność prowadzenia takiego życia, które mogłoby podobać się Bogu.
Mistyka i asceza nie były u Elżbiety rozgraniczone, one warunkowały się i
przenikały wzajemnie. Jeżeli dostrzega się tę ścisłą wzajemną więź, wtedy
surowość pokutniczego życia Elżbiety rozjaśnia się od wewnątrz i można
patrzeć prosto w jej serce. Bezwarunkowe i pokorne przyjmowanie woli Bożej
stawia Elżbietę w rzędzie mistyków średniowiecza, których tajemnicą jest
wypowiadanie przez łzy trudnego "tak" wobec niezrozumiałych zrządzeń
Boga. Wypowiadanie "tak" bez łez zdradza uczuciowe ubóstwo, same
zaś łzy bez owego "tak" wskazują na rozpacz, jedynie wypowiedzenie
"tak" i łzy odpowiadają wewnętrznemu oddaniu. Elżbieta jest
zdecydowaną, odważną, pełną mocy wyrazu, wewnętrznie zintegrowaną kobietą,
zdolną do zniesienia najbardziej nawet dotkliwych uderzeń losu. Jedynie siły
fizyczne wyczerpują się i to w przeciągu trzech lat. W listopadzie 1231 roku
choruje przez dwa tygodnie. Jej organizm jest fizycznie całkowicie
wyczerpany, ale duchowo mocny, często pociągnięty w nurt ekstaz, które
wyraźnie i jasno przyjmuje, przekazując stojącym przy niej. Gdy jest coraz
słabsza, prosi o obecność przy sobie tylko osób zakonnych i chłopca -
wychowanka, który z wdzięczności jest jej oddany, posługuje jej i nie
opuszcza. W nocy z 16 na 17 listopada 1231 roku, w dwudziestym piątym roku
życia, Elżbieta umiera.
|
|
Strona główna
Czasy świętej Elżbiety
Turyngia - Wartburg
Hesja - Marburg
Kanonizacja
Franciszkańska Święta
Chronologia życia św. Elżbiety
Edyta Stein: Kształtowanie życia
w duchu św. Elżbiety
Radosna
w łasce Bożej wg kard.
Joachima Meisnera
Uwierzyliśmy miłości –
List
generałów
franciszkańskich
Bibliografia
Pieśń
Ilustracje
|