DZIEJE ŁOWICKICH BERNARDYNEK – spis treści
Odzyskanie klasztoru |
Od 30
kwietnia 1905 roku w Królestwie Polskim pod zaborem rosyjskim wchodzi w życie
„Ukaz tolerancyjny”. Zakony rozpoczynają starania o odzyskanie swoich klasztorów.
Dwie bernardynki klasztoru wieluńskiego, siostry Gertruda Ciołkiewicz
i Leonia Lewicka, będąc w sierpniu 1909 roku przejazdem w Łowiczu, wstępują
do kościoła i skasowanego klasztoru na Glinkach. Klasztor zastają przez
lokatorów zdewastowany. Na dolnym korytarzu przykościelnym stoi zniszczony
zaniedbany ołtarz z obrazem Matki Bożej Łaskawej, niegdyś bardzo czczony
przez siostry. Ołtarz ten fundowała dla kościoła bernardynek w roku 1663
niejaka Aurelia Turska. Obraz około połowy wieku XVII malowany był jako kopia
cudownego obrazu Matki Bożej z kościoła Świętego Ducha w Lublinie. Z
ołtarzem tym była związana prebenda; ksiądz altarzysta posiadał dom i ogród
przy klasztorze oraz sumę 2 tysięcy złotych ulokowanych najpierw na
dobrach Ćmiszew i Rybno, potem na dobrach Żychlin. Wiadomo, że np. w roku
1810 altarzystą był ks. Franciszek Cichocki, kanonik honorowy i „wiceproboszcz Kollegium księży
wikariuszy przy kollegacie łowickiej”. Altaria ta ustała z chwilą konfiskaty dóbr kościelnych
przez władze carskie w roku 1864. W sercu s. Gertrudy Ciołkiewicz
klęczącej przed ołtarzem M.B. Łaskawej Bóg wzbudza gorące pragnienie
odzyskania klasztoru. Powierza ona sprawę Matce Najświętszej i czyni
zobowiązanie: po odzyskaniu klasztoru powyższy ołtarz z obrazem będzie umieszczony
w chórze, palić się będzie przed obrazem wieczna lampka, a w każdą sobotę
siostry po Mszy św. odmówią akt wynagradzający Najświętszej Pannie i
odśpiewają Magnificat. Odnowicielka łowickiego klasztoru, Siostra Gertruda Ciołkiewicz, będzie musiała najpierw przetrwać
beznadziejnie długie i trudne dziewięć lat starań o zwrot klasztoru. Przy
pierwszym pobycie w Łowiczu poznaje Romualda Oczykowskiego,
zasłużonego łowiczanina – księgarza, historyka miasta Łowicza i wielkiego
społecznika, bez którego pomocy i wsparcia odzyskanie klasztoru nie byłoby
możliwe. Wdzięczność wymaga, by w tym miejscu nakreślić sylwetkę tego
szlachetnego człowieka. Romuald Oczykowski
(1845–1920) księgarz, literat i historyk; syndyk klasztoru bernardynek w Łowiczu Przytoczmy
wspomnienie pośmiertne autorstwa Karola Rybackiego zamieszczone w archiwalnym
dziś tygodniku „Łowiczanin” z dnia 26 listopada 1920 roku: „ ...
Romuald Oczykowski słusznie nazwany być może ojcem
miasta, gdyż kilka wychował pokoleń i kilku pokoleniom świecił przykładem
jako wzór dzielnego obywatela, wielkiego patrioty i uczciwego człowieka. Po
ukończeniu szkoły wojewódzkiej w Łowiczu i gimnazjum w Piotrkowie zapisał się
jako słuchacz do Szkoły Głównej i odtąd już rozpoczął pracę na niwie
oświatowej niosąc pochodnię światła pomiędzy lud wiejski, publikując
broszurki pożyteczne i uświadamiając wszystkich łaknących wiedzy i tocząc
walkę z rusyfikatorską robotą carskich służalców. By
ułatwić sobie pracę, a jednocześnie rozpocząć budowę handlu polskiego w
rodzinnym mieście, założył pierwszą księgarnię polską w Łowiczu, która przez
lat dwadzieścia kilka dawała ludziom możność zaznajomienia się z literaturą
polską bacząc zawsze by zdrowe podawać jedynie ziarno, precz odrzucając
plewy. Wtedy też rozpoczął na szerszą skalę pracę społeczną, przyjmując żywy
udział we wszystkich instytucjach, inicjując i zakładając nowe, między
którymi straż łowicka zawdzięcza mu swoje istnienie, gdyż był jednym z jej
założycieli i następnie starał się o środki dla niej przez urządzanie
koncertów i przedstawień dramatycznych, w których sam czynny przyjmował
udział. Szpital św. Tadeusza też miał w nim wielkiego protektora i opiekuna,
obmyślającego fundusze i środki na kupno bielizny i niezbędnych urządzeń. Nie
jesteśmy w możności wyliczyć wszystkie instytucje, w których nieboszczyk
gorący przyjmował udział, bo nie było ani jednej prawie, która by mu czegoś
nie zawdzięczała. Pracując
przy tym zawodowo, człowiek ten miał jeszcze czas pisać kroniki i artykuły,
gromadzić zbiory, fotografie i pamiątki tyczące się księstwa łowickiego,
gromadzić z iście benedyktyńską cierpliwością książki i druki wychodzące w
Łowiczu i pisać całe tomy kronik historycznych. Toteż prace jego prędko
ocenili ludzie i ze wszystkich stron zjeżdżali w gościnne progi jego domu by
czerpać z tej skarbnicy potrzebne wiadomości, których zawsze chętnie udzielał
każdemu. Utrzymywał stałe stosunki z Krakowem. Cercha,
Estreicher, Gloger, poseł Bojko, geograf Bazewicz i
wielu, wielu innych uczonych ze wszystkich zaborów zjeżdżało się po
informację i radę. Nie
dopuścił także do zniekształcenia gmachu pomisjonarskiego
i wszędzie czuwał, by nie pozwolić ruszać zabytków i pamiątek polskich. Wydał
między innymi monografię Łowicza, Rys Historyczny o Księciu Poniatowskim, o
Sobieskim, Historię cmentarzy łowickich i wiele religijnych broszur. Należąc
do redakcji „Łowiczanina” stale zasilał pracami nasz tygodnik, a każdy jego
artykuł tchnął wielkim umiłowaniem Boga, bliźniego i Ojczyzny. ...” W mowie
pogrzebowej wygłoszonej przez ks. kan. Jana Bączka, zamieszczonej w tym samym
numerze Łowiczanina, czytamy m.in.: „ ... W
odbiorze klasztoru pp. Bernardynek śp. Romuald główną odegrał rolę, w czem dał wyraz swoim najgłębszym uczuciom religijnym,
które skłaniały go często do pożytecznych dla Kościoła Chrystusowego
wysiłków: cenił służbę Bożą i pragnął rozwoju życia katolickiego, radował się
przeto, że mógł coś uczynić dla utrwalenia życia zakonnego w Łowiczu. ‘Jak ja
je kocham!’ – mówił w ostatni dzień przed zgonem – ‘Pożegnajcie ode mnie
Matkę przełożoną.’ ...” Zachowało
się ponad pięćdziesiąt korespondencji, które Romuald Oczykowski
pisał do Wielunia do starających się o zwrot łowickiego klasztoru
bernardynek. W pierwszym liście z dnia 3 września 1909 roku spisał wszystkie
informacje historyczne i wszystkie dane, które udało mu się zebrać na temat
skasowanego klasztoru. 9 grudnia tegoż roku pisze, przez jakich wpływowych
ludzi rozpoczęły się starania: „ ...
Przybyła na imieniny Córki koleżanka jej, panna Apolonia Buchwald,
nauczycielka w domu książąt Woronieckich i oświadczyła – księżna Lubecka
miała interes do załatwienia, który przeprowadziła panna Apolonia, a więc
teraz piękne za nadobne, panna Apolonia przedstawia list mój w sprawie
Wielebnych Pań, czytają w obecności księżnej Woronieckiej, podobał się, i
uradziły, zamiast do książąt Czetwertyńskich,
wysłać prośbę do rządu na ręce hrabiego Wielopolskiego Władysława, łowczego i
administratora Księstwa Łowickiego, przebywającego w Petersburgu. ...” Na
przełomie maja i czerwca 1910 roku chwilowa radość: „... biskup Kujawski,
wstąpiwszy do Łowicza na kilka godzin, oświadczył, że w konsystorzu jest
wiadomość, jako kilka zakonnic z Wielunia ma wyjechać do Łowicza na stałe do
tutejszego klasztoru. W mieście już wszyscy wiedzą, ...” Radość przyhamowuje
jednak list ks. prał. Stopierzyńskiego do R. Oczykowskiego „... donoszę, że i my we Włocławku tylko
prywatną mamy wiadomość, którą przywiózł Ojciec Bernard Łubieński z
Petersburga, jakoby dwie zakonnice z Wielunia otrzymały pozwolenie
przeniesienia się do Łowicza, ale ani ks. Biskup, ani one urzędowego
zawiadomienia dotąd nie odebrały...” Wieluń należał wtedy do diecezji
włocławskiej (tj. kujawsko-kaliskiej). Z
początkiem lipca przychodzi wreszcie urzędowa odpowiedź na prośbę o zwrot
klasztoru łowickiego; naczelnik powiatowy odczytuje siostrom w Wieluniu
decyzję negatywną. Przyczynę tej odpowiedzi wyjaśnia członek Rady Państwa
hrabia Zygmunt Wielopolski (brat Władysława) w liście do R. Oczykowskiego 30 lipca 1910 roku: „ ... Co do swoich
zabiegów w Petersburgu, to wina leżała w tym, że nie wykonano tego, o co
prosiłem – Arcybiskup Warszawski pretenduje także o jakiś dom w Łowiczu dla
Księży Emerytów. W Petersburgu było przekonanie, że jest to ten sam gmach, a
mimo moich próśb interesujące się tą sprawą osoby nie poparły sprawy w
Warszawie tj. nie przypilnowały oficjalnego wyjaśnienia, że Arcybiskup o inny
dom pretenduje i opinii Generał Gubernatora. – Gdyby tę samą sprawę rozpocząć
to najlepiej byłoby przez Generał Gubernatora z dobrą jego opinią i
wyjaśnieniem, że Arcybiskup nie o ten dom pretenduje, sprawa dałaby się może
naprawić. ...” W
sierpniu spodziewani byli w Spale, letniej rezydencji pod Skierniewicami,
Cesarz z małżonką. Za radą Zygmunta Wielopolskiego Romuald Oczykowski starał się o audiencję, by „uzyskać podczas
pobytu Najjaśniejszych Państwa pozwolenie oddania Pannom Bernardynkom
klasztoru w Łowiczu”. Do planowanego przyjazdu jednak nie dochodzi. 10
października 1910 roku: „ ... Sprawa Wielebnych Pań w zawieszeniu. ...” Z listów
R. Oczykowskiego dowiadujemy się też, jakie były
inne plany zagospodarowania budynku klasztornego. Zarząd Powiatu przeznaczył
budynek na szpital zakaźny. Z powodu braku funduszy na remont, przekazano
klasztor pod zarząd Rady Powiatowej Łowickiej Dobroczynności z przeznaczeniem
na przytułek dla umysłowo chorych. Zapuszczony budynek oddano na razie na
mieszkania gratisowe, a lokatorzy z każdym rokiem jeszcze bardziej pogarszali
jego stan. Przymierzali się również do przejęcia klasztoru i inni. Pierwszymi
byli mariawici. Ostatni kapelan bernardynek, wyznaczony przez Władzę
Archidiecezjalną Warszawską na rektora ich kościoła w roku 1897, ks.
Stanisław Siedlecki, po kilku latach odstąpił od wiary katolickiej i
został mariawitą. W roku 1906 wraz z innymi współbraćmi mariawitami postanowili
przejąć świątynię po bernardynkach, jednak zebrany lud łowicki siłą zmusił
ich do opuszczenia kościoła. Starały się też o ten obiekt kuzynki proboszcza
parafii Św. Ducha, ks. Jana Niemiry, będące zakonnicami holenderskiego
klasztoru józefitek. Starań jednak nie
sfinalizowały. Zaglądały i inne zakonnice. Wszystkich odstraszała ruina, w
jaką popadł klasztor. Od roku
1905 na miejsce ks. Siedleckiego wyznaczony został na rektora kościoła ks.
Marian Felicki, człowiek słabego zdrowia, nie bardzo radzący sobie z obowiązkami
administratora kościoła. Z pomocą przychodzą kolejarze. W liście z 14
kwietnia 1910 roku R. Oczykowski pisze: „ ...
Służba drogi żelaznej Warszawa - Łowicz, Kalisz - Łowicz, zbiera się do
kościółka Panien Bernardynek na nabożeństwa, płaci ks. wikariuszowi
Felickiemu za posługi religijne, opiekuje się Domem Bożym, chce założyć tu
bractwo na wzór Piotrkowa Trybunalskiego, marzy o oddzielnej parafii a nawet
postanowiła urządzić rekolekcje. ...” Przez
następne lata R. Oczykowski będzie nieustannie podtrzymywał
na duchu i wzmacniał nadzieję s. Gertrudy – 9 luty 1911: „Sprawa
klasztoru nie zagrzebana, ustawicznie i ja o niej myślę i pragnę ażeby
NAJWYŻSZY, jeżeli to JEGO wola, dopomógł do urzeczywistnienia zamierzonego
celu, jaki postanowiłem spełnić. Badam grunt, śledzę za okolicznościami...” 18
czerwca 1912: „Klasztorek stoi jak stał, ... złożyliśmy trochę groszy, aby
załatać dziury w dachu, przez które woda dostaje się do kościoła i ołtarz
wielki niszczy. W klasztorze prezydent miasta, Rosjanin, lokuje różne wdowy,
ubóstwo, które nie ma funduszu na opłacenie mieszkania, a żyć pragnie. Nędza
ta, w oktawę Bożego Ciała, kiedy procesja z kościoła wystąpiła do 4 ołtarzy
przybranych na placu, na pierwszym piętrze, w jednym oknie wystawiła Obraz
św. – illuminowała go i przybrała w dywany i
zieleń, podobnież przybrała bramę prowadzącą na dziedziniec klasztorny. ... W
tym roku procesja z kościoła Pań była najliczniejsza i najwięcej księży
miała. Udała się świetnie!” Rektorem kościoła jest teraz ks. Franciszek Żelazny. 19
stycznia 1913: „ ... O przeniesienie Wielebnych Sióstr do Łowicza – na nowo
czynię kroki, udając się do innych osób ...” 17
grudnia 1913: „ ... Sprawa klasztoru dziwnie się wikła ...” 18 luty
1914: „ ... Trzeba czekać. Cierpliwości! ...” Tymczasem
w roku 1914 wybucha I wojna światowa. W sierpniu Niemcy wypowiadają
wojnę Rosji. Po kilku-miesięcznych starciach do zniszczonego działaniami
wojennymi Łowicza 17 grudnia 1914 roku wkraczają Niemcy. Przez cztery
najbliższe lata miasto będzie pod okupacją niemiecką. W czasie działań
wojennych zabrakło w mieście żywności, opału i nafty. Znikły więc drewniane
ogrodzenia w mieście, także wszystkie drewniane zabudowania gospodarcze w
ogrodzie bernardynek, rozebrane na opał. W klasztorze wyrywane były drzwi i
deski z podłóg. W
kościele bernardynek w czasie działań wojennych zorganizowano szpital
wojskowy. Zwożono do niego rannych żołnierzy, kościół był więc zanieczyszczony,
a ściany zadymione od pieców, jakie stawiano dla ogrzania rannych. Praca
duszpasterska przy kościele nie została jednak przerwana. Msze i nabożeństwa
dla wiernych odprawiane były w kaplicy klasztornej przylegającej do
prezbiterium kościoła. Rektor kościoła, który dawniej mieszkał w drewnianym
domu w ogrodzie, od 1909 roku miał już murowaną kapelanię
przy kościele. Tymczasem
Romuald Oczykowski z córką Marią (żona i druga
córka zmarły obie w 1900 roku) przebywał prawie cały 1915 rok w Wilnie „pod
opieką Matki Boskiej Ostrobramskiej”. Zaraz po powrocie do Łowicza z nowym
zapałem zaczął zabiegi w sprawie klasztoru. 4 października 1917 roku
informuje o zmianie rektora kościoła: „ ... ks. Franciszek Żelazny
rozchorował się, ustąpił, od 1 b.m. jest ks.
Mieczysław Żemralski ...” Nowy rektor, 31-letni
pełen życia kapłan, zreperował dach na kościele, w klasztorze na okres zimowy
kilka cel w górnej kondygnacji przerobił sobie na mieszkanie odgradzając
część korytarza przepierzeniem od reszty budynku zamieszkałego przez
świeckich. Właśnie ta oddzielona część klasztoru będzie pierwszą małą
klauzurą dla sióstr, gdy wrócą do Łowicza. W marcu
1918 roku do przełożonej bernardynek w Wieluniu dociera tyle lat oczekiwane
pismo Konsystorza Generalnego Archidiecezji Warszawskiej datowane 5 marca z
wiadomością: „C.N. Naczelnik powiatu Łowickiego odezwą z dnia 22 lutego r.b. za N. II, 830 zawiadomił Konsystorz, że P. Szef
Zarządu Cywilnego przy Generał Gubernatorstwie Warszawskim rozporządzeniem z
dnia 13 lutego r.b. n. IV K. 6 wyraził zgodę na
objęcie przez Bernardynki klasztoru stanowiącego ich własność w mieście
Łowiczu. ...” W
imieniu władzy archidiecezjalnej i bernardynek protokolarnego przejęcia
zabudowań klasztornych dokonał 28 marca 1918 roku delegowany ks. Jan Niemira,
proboszcz parafii Św. Ducha i dziekan łowicki. Ze strony władzy, według planu
sporządzonego przez Wydział Budowlany w Łowiczu, posiadłości oddał do
ponownego użytkowania P.P. Bernardynkom Ottlinger
Sekretarz Wydziału Podatkowego, Zastępca Naczelnika Powiatu Łowickiego.
Protokół spisano w języku niemieckim z zastrzeżeniem, że jest to oddanie do
tymczasowego użytkowania i może być odwołane. Według protokołu
do zabudowań klasztornych należą 3 morgi gruntu, w tym ogród
owocowo-warzywny i dwie łąki. 3 lipca
1918 roku przełożona bernardynek w Wieluniu s. Klara Metler
otrzymuje zgodę Konsystorza Generalnego swojej diecezji – włocławskiej na
wyjazd z klasztoru wieluńskiego sióstr wyznaczonych przez ks. Wizytatora do
klasztoru w Łowiczu. 18 lipca s. Gertruda Ciołkiewicz
z dwiema towarzyszkami – s. Agnieszką i postulantką Marią Armanowską,
rozpoczynają podróż wozem konnym, by po czterech dniach, 22 lipca dotrzeć do
Łowicza. Pierwsze kroki kierują do chóru zakonnego w kościele i tam śpiewają
„Magnificat” na podziękowanie Bogu za objęcie klasztoru. Romuald Oczykowski gości ich u siebie skromnym z racji wojny
obiadem a następnie zapoznaje z łowickimi Siostrami Miłosierdzia (szarytkami)
i Służkami Maryi (bezhabitowymi). Siostry te w początkowym okresie będą służyć
pomocą w zaopatrzeniu. Na pierwszą noc w odzyskanym klasztorze przygotują dla
bernardynek dwa sienniki wypchane słomą. S. Gertruda zostanie sama z
postulantką, gdyż s. Agnieszka załamana stanem budynku i ogromem pracy, jaką
trzeba będzie włożyć w doprowadzenie go do normalnego stanu, wraca z powrotem
do Wielunia. S.
Gertruda Ciołkiewicz, która podjęła się trudu
ponownego zorganizowania życia zakonnego w łowickim klasztorze, oraz
kontynuująca jej dzieło w 11 lat później s. Apolinara
Kuzawów - to
dwa filary, na których wsparło się odrodzenie łowickich bernardynek. Obie te
zakonnice, nazywane przez siostry matkami i otaczane wdzięczną pamięcią,
pochodziły z Litwy, a życia zakonnego uczyły się w Krakowie. Matka Gertruda
urodziła się w Kownie, habit zakonny przyjęła w krakowskim klasztorze
bernardynek w roku 1888. Matka Apolinara pochodziła
z Kłajpedy, obleczono ją w Krakowie w habit w roku 1895. Zaglądnijmy
na chwilę do bernardynek krakowskiego klasztoru św. Józefa, by zobaczyć, co
tam miało miejsce w XIX wieku. W III tomie Bernardynów Polskich o. Hieronima Wyczawskiego OFM czytamy: „Najlepiej miał się słynący z
wysokiego poziomu ascetycznego klasztor św. Józefa w Krakowie. Jednakże i tu
poczęło się wkradać do życia sióstr rozluźnienie,... Ujemnie wpływały na
zakonnice mieszkające w klasztorze rezydentki i duża liczba służby, jako że w
konwencie tym nie było sióstr konwersek.
Nienajlepszy wpływ miało też przeniesienie do klasztoru św. Józefa
bernardynek ze zniesionego w 1788 roku konwentu św. Agnieszki i w 1823 roku
ostatnich koletek. ... obniżył się jeszcze bardziej
duch zakonny, ponieważ część sióstr od św. Agnieszki i wszystkie koletki nie składały ślubu ubóstwa, stąd praktyka
zakonnego ubóstwa była u nich bardzo liberalna. Upadło w klasztorze życie
wspólne. ... Dopiero w 1879 roku światły bernardyn Bonifacy Jastrzębski
(+1894), otrzymawszy od prowincjała Justyna Szaflarskiego ‘zarząd duchowny’
klasztoru, zabrał się do gruntownej jego reformy. W ciągu kilku lat
przeprowadził ją tak dokładnie, że konwent św. Józefa stał się
klasztorem wzorowym. Jastrzębski usunął z klasztoru osoby świeckie, począł
przyjmować kandydatki na konwerski, zadbał o
bibliotekę, zaprowadził w całej rozciągłości życie wspólne, oparłszy je na
nowszych statutach. (Konwerski to siostry, które nie znając łaciny, nie
były zobowiązane do odmawiania i śpiewania brewiarza kapłańskiego, nie
uczestniczyły w modlitwach nocnych, nie musiały składać ślubu klauzury, lecz
modliły się po polsku i obciążone były pracami fizycznymi w klasztorze oraz
załatwiały sprawy zewnętrzne. Nazywane też były siostrami niechórowymi
lub siostrami drugiego chóru. – przypis mój s. A. K.) W pracy tej pomogła mu
część sióstr oddanych reformie. W 1883 roku zaprowadzono w kościele wieczystą
adorację Najświętszego Sakramentu i niedługo potem zaczęto urządzać przez
miesiąc marzec codzienne nabożeństwo ku czci św. Józefa z kazaniami. ...
Klasztor krakowski stał się w latach 1908 – 1929 oparciem dla innych
konwentów bernardynek, zarówno przez udzieloną pomoc ledwie wegetującemu
konwentowi bernardynek w Wieluniu w Królestwie Polskim oraz po odrodzeniu
Polski w 1929 roku klasztorowi w Łowiczu i 1921 r. w rewindykacji skasowanego
przez zaborcę klasztoru w Wilnie, nie mówiąc już o inicjatywie założenia w
1888 r. nowej fundacji w Zakliczynie.” Zatem
wskrzeszane w Łowiczu życie zakonne odrodzi się według reformy o. Bonifacego
Jastrzębskiego, którą to reformą żyły m. Gertruda Ciołkiewicz
i m. Apolinara Kuzawów. |
|
|