s. Marta Anna Bryła OFSB |
Biorą od życia dzień po dniu
i noc po nocy
upadki i powstania
i moc z mojej niemocy
i lęk i odwagę co igra z głupotą
i sens życia w bezsensie zdarzeń
byle jaki zachwyt
i w bagnie utopione złoto
Krzyż
Krzyż a na krzyżu Ty
z ramionami rozwartymi szeroko
i krople krwi i łzy...
a pod krzyżem Ona
w twarz bolesną wpatrzona
z mieczem boleści w sercu głęboko
Bolesna
Klęczę przed Tobą - Panna zadumana
cicha i rozmodlona
z sercem krwawiącym
trzymająca martwe ciało Syna w ramionach
Zamknięte oczy, zroszone łzami
serce bólem ściśnięte
lecz dłonie matczyne
tulą do serca
to Ciało święte
Siedem razy serce zranione
bolesnym mieczem
lecz ratunek nasz
kto się do Twego serca uciecze.
Klęczę przed Tobą - Matko bolejąca
cicha i rozmodlona
w śmierci godzinie
weź mnie też wtedy w Swoje ramiona
W bezmiernym oceanie mej własnej nicości
jak krople wody, łzy mojej rozpaczy
klęczę przed Tobą mocarzu mej duszy
byś nędzę moją zobaczył
Jak za dni Noego zwiążesz co zerwane
i na znak przyjaźni tęczą opromienisz
i znów karne lata zetrzesz dobrą dłonią
i złotem swojej łaski cudnie opromienisz
Mocną arkę z serca zbudujesz na nowo
miłością zespolisz aby była trwała
a promień mej miłości wprost w niebo błękitne
po szybuje z nadzieją jak gołąbka biała.
I we mnie
I we mnie fale burzą się i pienią
i we mnie wicher szalony wieje
i we mnie płacze, i we mnie drży
i we mnie wszystko się chwieje
I dla mnie dzień w noc się zmienia
i dla mnie słońce traci blask
i dla mnie pustką wszystko jest
i dla mnie czasem ciszą wrzask.
Jak rozbitek
Jak rozbitek na morzu głębokim
przywołując na pomoc człowieka
tak i ja do Ciebie
wznoszę swe dłonie
i na pomoc o Gwiazdo Morza czekam
bo tonę w mych grzechach i ginę
i tchu już mi czasem brakuje
lecz wyciągam do Ciebie swe ręce
wierząc, że z tej toni mnie uratujesz.
Duchu Święty
Kocham Cię Wichrze, który
swą mocą zmiatasz brud zbrukanej duszy.
kocham Cię Ogniu, który
rozpalasz płomiennym żarem
i zatwardziałe me serce kruszysz
Kocham Cię Światło, które
rozpraszasz ciemności nocy
w mej biednej duszy
kocham Cię Wodo, która
zalewasz me biedne wnętrze,
chronisz od suszy.
W Twoje dłonie
Składam w Twoje dłonie
różańca korale
co się mienią czerwienią
i bielą migoczą
co się w chwale swojej
jako gwiazdy złocą.
Moje małe róże to zdrowaśki moje
chcę na kolanach Twych
ufnie Matko złożyć
byś mogła z nich memu Jezusowi
cudowny bukiet z różańca ułożyć.
Krzyż
Dobrze o tym wiem,
że trudno Cię nieść
dźwigać,
a może wlec
ale to właśnie Ty
jesteś mi potrzebny
aby żyć.
Głębią mnie osłoń
i tęsknotą nasyć
sercem przemów do wnętrza,
spokojem otul
swą mocą powal
by miłość ma była gorętsza
Niech ciągle pragnę
niech ciągle łaknę
niech serce z tęsknoty me kona
niech świat się burzy
i ciemność ogarnia
a ja spokojny
w Twoim ramionach
Rozhukane fale pragnień rozpętanych
pędzących do przepaści
jak mustang przez step
nieujarzmione, swawolne
rozhukane
jak stado świń co pędzi do morza
jak w przepaści - głuchej rozpaczy jęk
Ucisz, ujarzmij ten legion uparty
co krąży dniem i nocą
szukając zdobyczy
pokonany własną mocą
i wstydem wielkiego upadku
na wieki niech milczy
Choć daleko, ale przecież
blisko siebie
serce wciąż kocha
to ono nas łączy
miłość nie zna odległości
to, jak okręt
który dobije do przystani
i w niej się złączy
Ciemność
Rozciągnęła na niebie
swoje panowanie
przykryła złoty blask słońca,
złocistość gwiazd,
uciszyła kołysanie drzew
i jak się nie pogubić
w zawiłości dróg.
Jakże trudno teraz
iść śmiało wśród drzew
po drodze prostej
bez trwóg
Lękam się ciszy
bo nic nie słyszę
i gwaru też się lękam
dlatego przed Tobą
Mój Utajony
z drżeniem cicho uklękłam
Lękam się, och tylu rzeczy
i od tylu rzeczy uciekam
i może dlatego
tak dziwnie bez lęku
na Ciebie czekam.
Lękam się nawet tego
czego się lękać się nie trzeba
by nie zbłądzić, by nie zgubić
tak prostej drogi do nieba.
Pożegnanie
Do jutra
do zarania jutrzenki
do zobaczenia ...
aż znów kwiat zakwitnie
czerwienią bólu
aż pąki pękną bielą czystości,
aż od różnisz blask od promieni,
dzień od nocy
i uczucie od prawdziwej miłości.